Spotkanie z cieniem. (Recenzja)
Podróż całkiem komfortowym pociągiem InterCity to doskonała
okazja na poczytanie książki i kolejną jaką przeczytałem jest
"Spotkanie z cieniem" Kazimierza Dębnickiego. Dosyć
zapomniana lektura, znaleziona w domu, raczej stara- ale
zainteresował mnie czarny fragment samolotu pasażerskiego na
okładce... Zresztą jej tematyka jest na czasie biorąc pod uwagę
terroryzm, incydenty lotnicze lub relacje między ludzkie...
Głównym bohaterem książki jest Polak, weteran II wojny światowej,
lekarz, pilot samolotów Roman Górecki. Podróżuje on maszyną Air
France z Kenii do Francji. Miała to być rutynowa podróż, lecz los
chciał inaczej. Już początek lotu jest obiecujący- obok niego
miejsce w kabinie pasażerskiej zajął Niemiec Heinz Karl Leibl,
który był pilotem Luftwaffe! Aczkolwiek to nie była katastrofa,
tragedia dopiero miała nastąpić za sprawą bojowników
Rewolucyjnej Armii Wolności. To oni na czele z Kurtem Heinzlem
dokonują porwania samolotu. Od tej pory na pokładzie maszyny Air
France króluje patologia... Groźby detonacji bomby, egzekucje na
pasażerach, regularne rękoczyny, panika wśród pasażerów...
Porywacze dyktują swoje warunki: Ordnung muss sein! Niestety w
trakcie lotu w wyniku odniesionych obrażeń i ciężkiego stanu
zdrowia obaj piloci ponieśli śmierć :( Zapewne nie trafili do
nieba, bo oni zawsze tam byli... Łatwo się domyślić, kto
przejmuje stery samolotu- Górecki i Leibl niegdyś po dwóch
stronach barykady, teraz w kabinie pilotów muszą współpracować.
Dodatkowo doktor Górecki musi badać pasażerów. Kreacja pilota i
doktora medycyny czyni akcję powieści bardzo dynamiczną a fabuła
jest bardzo interesująca. Mało tego, co chwilę nasz bohater sobie
filozofuje, wraca wspomnieniami do czasów okupacji- zestrzelenia
swojego samolotu, pobytu w obozie, obrazu zbombardowanej Warszawy
itd... Wielokrotnie zastanawia się, czy to Leibl z lotu koszącego
strzelał do jego towarzyszy broni. To nie wszystko, na początku
lotu Romanowi w oko wpada piękna stewardessa Sylwia Morand. Pomaga
ona głównemu bohaterowi badać pasażerów oraz jest dla niego
ogromnym wsparciem w tym feralnym locie. Sam nie wiem, kto w kim się
zakochał, on w niej, czy ona w nim... ale to ona wyznała jemu
miłość. To typ dziewczyny z prawdziwym sercem, a nie z jakąś
puszką blaszaną :P Hmm kilka godzin w samolocie i od razu takie
uczucie? Zdarza się. Ktoś jeszcze do lotniczego anturaża? Tak,
trzymający głowę na karku amerykański biznesmen Graham James
Grown, który potrafi pilotować małego odrzutowca Fiata. To również
weteran II wojny światowej- bombardował Drezno... Jakimś cudem
Grown przy bocznym huraganie, z zdefektowanym sterem wysokości i
niesprawnym silnikiem zdołał posadzić to "wielkie kurestwo"na
ziemi. Opis ostatniego lądowania jest zbyt spokojny a może nawet
nierealistyczny- powiem krótko jest do bani. Potem sytuacja wygląda
następująco: "piloci" z Sylwią są zmuszeni do
pozostania w kabinie pilotów, klimatyzacja nie działa, rozkłada
się ciało kapitana, brakuje napojów, jedzenia, wszystkim pogarsza
się stan zdrowia, a negocjacje porywaczy z ambasadorami przeciągają
się. Druga stewardessa Brigitte wcześniej przeszła na stronę
porywaczy, wybiera ludzi do egzekucji- jest to zupełne
przeciwieństwo Sylwii. Z tą postacią mam najgorsze skojarzenia...
Górecki jest kreowany na pozytywnego wojownika, ale Heinzl chce
złamać jego charakter. Człowiek, który udzielał pomocy medycznej
pasażerom lotu, starał się bezpiecznie pilotować olbrzymi samolot
zostaje"nagrodzony" przez pasażerów pod wpływem Heinzla
wyrokiem śmierci! Ale to tylko psychologiczna zagrywka porywaczy.
Następnie te zbiry planują zabić wszystkich pasażerów, a jako
ostatniego Góreckiego- ma on widzieć wszystkie egzekucje... W
postaci Góreckiego skumulowany jest ogromny ładunek emocjonalny-
to nie pomaga być bohaterem. Trudno mówić o happy endzie, kiedy
kilka osób poniosło śmierć, ale pasażerowie zostali uratowani.
Na końcu książki Góreckiego zastajemy w szpitalu, odwiedza go pan
Morand i rozmawiają o Sylwii...
Oczywiście możemy dyskutować o pancernych drzwiach do kabiny
pilotów, skuteczności prowadzonych negocjacji, podejmowanych
decyzjach przez trio pilotów i sensie postaci Góreckiego. Myślę,
że on nie chciał być na siłę jakimś fajnym super bohaterem, nie
chciał w takich okolicznościach ujawniać swojej wszechstronności,
swojego fenomenu i szeregu zalet. Jednak jest to niekiedy bardzo
inspirujące. Może opisywana maszyna stanowi jakieś tło albo
metaforę czegoś. To kolejna lektura, która pokazuje jak ciężko
jest złamać ludzki "kręgosłup". Szczęście, że nie
musimy sami zdobywać takich doświadczeń w naszym życiu...
Najważniejsze aby iść przed siebie, z optymizmem patrzeć w
przyszłość, robić swoje, pisać swoją własną "bombową
historię"i być szczęśliwym :) Show must go on!
Z pozdrowieniami Krystian :)
(Na 99% w takim samolocie rozgrywały się dantejskie sceny -Sud Aviation Caravelle w barwach Air France)
Linki do poprzednich wpisów:
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale bardzo mnie zainteresowała!
OdpowiedzUsuńTa książka jest bardzo zapomniana, a w internecie nie ma nic na jej temat.. Czasami ja piszę chaotycznie, przechodzę z jednego do drugiego i od razu trzeciego- tak samo jest w tej książce- ciągle coś się dzieje :)
Usuń