W świecie książek- "Lot Wrony". (Recenzja)
Pod koniec kwietnia 2013 z okazji dnia moich urodzin otrzymałem od siostry niedawno
wydaną książkę pana Leszka Chorzewskiego ,,Lot Wrony”. Łatwo się domyślić, że
lektura poświęcona jest niezwykłemu rejsowi i lądowaniu Boeinga 767 (pieszczotliwie
nazywanego ,,Papą Charliem”) pilotowanego przez kapitana
Tadeusza Wronę. Jest to dla mnie bardzo symboliczny prezent, ponieważ jestem miłośnikiem lotnictwa. Co prawda nie będę pilotował maszyn pasażerskich,
ale zarówno szybowce oraz samoloty akrobacyjne to bardzo realne marzenie.
Doskonale pamiętam wydarzenia z dnia 1 listopada 2011 roku. Z mediów
dowiedziałem się, że samolot LOT-u będzie awaryjnie lądował bez wypuszczonego
podwozia. Bardzo się ucieszyłem, gdy Boeing 767 szczęśliwie wylądował. Autor
książki przedstawia nam kulisy Lotu 16 z perspektywy pilotów, stewardessów i
stewardów, pasażerów oraz służb naziemnych. Nie trzeba być znawcą lotnictwa,
aby przyjemnie ją przeczytać. Autor wyjaśnia nam wiele rutynowych procedur oraz
tych na wypadek awarii. Książka nie jest nudna, ponieważ jest wzbogacona o
różne historie i ciekawostki. Fajne jest to, że spora uwaga poświęcona jest
stewardesom i stewardom. To oni musieli poinformować pasażerów o usterce i
awaryjnym lądowaniu ,,na brzuchu”. W sposób podręcznikowy przygotowali
pasażerów do lądowania i ewakacji. Tylko dzięki nim na pokładzie ,,Papy Charliego” nie wybuchła panika,
a wzorowe respektowanie procedór przez załogę samolotu niewątpliwie przyczyniło
się do udanego lądowania. Najbardziej spodobał mi się moment, w którym szef
pokładu pan Jerzy Konofalski pomagał pilotom podczas sprawdzania bezpieczników
w kabinie pilotów. Tak naprawdę opis postępowania pilotów to mistrzostwo
świata. Trudno jest mi powiedzieć czy autor miał ułatwione zadanie czy
utrudnione, kiedy pisał o perfekcyjnych pilotach. Każdy lotnik kładzie duży
nacisk na precyzję i perfekcję, nieważne czy lata się szybowcem, akrobacyjną
Extrą 300 czy rejsowym Boeingiem. Każdy popełniony błąd może skutkować
katastrofą i utratą życia. W przypadku samolotów pasażerskich to
kapitan odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów. Dobrze wyszkolony pilot jest
spokojny podczas wykonywania pilotażu, ,,nie podpala się”, nie boi się, ale ma
poczucie zagrożenia i umiejętnie podejmuje decyzje. W wolnym czasie piloci
nie czytają romansów i kryminałów, lecz czytają instrukcję obsługi
samolotu, studiują procedury, bo nigdy nie wiadomo, czy nastąpi jakaś awaria.
Doświadczenie kapitana Wrony oraz jego wzorowe postępowanie uchroniło ponad 230
ludzkich istnień od śmierci. Wielkie zasługi w tej sprawie ma również drugi pilot
Jerzy Szwarc, któremu autor również poświecił uwagę. Po udanym lądowaniu
Jerzy Szwarc odsunął się troszkę w cień, a cały ciężar sytuacji wziął na
siebie kapitan Wrona. W szczegółowy sposób przedstawiona jest współpraca
pilotów ,,Papy Charliego” z pilotami
myśliwców F-16 z 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku. Nie zabrakło przeżyć
pasażerów, którzy także zostali bohaterami książkami. Wzruszały fragmenty,
kiedy pasażerowie przygotowywali się na najgorsze oraz okazywali sobie wsparcie
w ostatnich chwilach lotu. Michalina i Jacek Nitkowscy to jedyne fikcyjne
postacie opisane w tej książce. Na przykładzie tego małżeństwa autor ukazał
problemy i przeżycia zwykłych pasażerów. Wątek rejsu małżeństwa Nitkowskich
może wywołać u czytelnika pewne refleksje. Zaskoczył mnie fakt, że nad
bezpieczeństwem rejsu jednej maszyny czuwa tak dużo ludzi, oczywiście w
przypadku awaryjnego lądowania zmobilizowana jest jeszcze większa liczba osób.
Zgrana praca skoordynowanego zespołu sprawiła, że ,,Papa Charlie” szczęśliwie wylądował. Wyrazy uznania dla kapitana
Wrony oraz całej załogi płynęły z całego świata. Gratulacje przekazał również
słynny kapitan pilot Chesley Sullenberger, który awaryjnie lądował Airbusem
A320 na rzece Hudson. Zasłużeni bohaterowie wydarzeń z dnia 1 listopada 2011 roku zostali
uroczyście odznaczeni przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Po raz kolejny życie napisało
piękną historię, którą autor postanowił opisać w swojej książce. Uważam, że
książka ,,Lot Wrony” jest warta przeczytania i każdy powinien jej poświęcić
chwilę wolnego czasu. Szkoda, że przygoda ze wspaniałą załogą ,,Papy Charliego” trwa niecałe 160
stron. Na szczęście nic straconego! Podobno ma się ukazać publikacja samego
kapitana Wrony! Bardzo ucieszył mnie również fakt, że po tym incydencie żaden z
bohaterów nie zrezygnował z latania. Pilotom i załodze życzę takiej samej
ilości startów i lądowań!
Aerofestival- maj 2016, marzenia się spełniają :)
(źródło: archiwum.sky-watcher.pl foto: Rafał Marczak)
(źródło: archiwum.sky-watcher.pl foto Rafał Marczak)
(zdjęcie z portalu lotniczapolska.pl)
Krystian
Książka jest interesująca i wciągająca, ale jak dla mnie dopiero od 80 strony. Nie zmienia to faktu, że warto ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuń